Miewasz czasem tak, że najprostszym marzeniem jest obudzić się rano bez budzika?
Wstać i nie myśleć o liście zadań do wykonania? Zostać pół dnia w piżamie a drugie pół w dresie? I najlepiej, żeby był to środek tygodnia. Myślę, że 97% czytających odpowiedziało „tak”. Ja też tak miewam i dla swojego zdrowia psychicznego czasem próbuję zrealizować tę zachciankę.
Wtedy uśmiech przy otwieraniu oczu jest jakby bardziej szczery, a sam proces przeciągania nieograniczony czasowo. Zbieram się długo do zrobienia śniadania, a gdy już je zrobię wracam z nim do łóżka pełna przekonania, że dziś właśnie zrobię „nic”!
Nawet nie przypuszczam, jak bardzo zakpi sobie ze mnie moja natura i los.
Po zjedzeniu śniadania, wypiciu lury, którą śmiem nazywać herbatą, włączam instagram i fb. Nie by pracować, lecz rozkoszować się oglądaniem zdjęc słodkich kotków i filmu o rozkosznych małych labradorkach. Uśmiecham się i rozglądam po mieszkaniu… Może włączę telewizję? Ok, znajduję jakiś kanał muzyczny, bo „Dlaczego ja?!” do mnie nie przemawia i przeglądam czasopisma.
Słuchanie muzyki i nic nie robienie staje się uciążliwe. Wręcz dołujące!
I zanim się obejrzę posprzątałam toaletkę. Cholera, ja ją nawet przestawiłam! I tym małym impulsem uwolniłam lawinę zmian. Lawinę, którą tak dobrze znam, bo nawiedza mnie dość regularnie. Już szkicuję na papierze technicznym nową aranżację sypialni, kocham to! Mierzę każdy mebel i z precyzją chirurga sprawdzam czy odnajdzie się w innym miejscu pomieszczenia. Zmieniam lokalizację każdej z ruchomych części wyposażenia tego pokoju. Tym razem miałam do tego jeszcze większą motywację, bo w końcu dotarło moje ukochane, kolorowe, pikowane łóżko! Wspominałam Wam w moim poście o sypialni, że planuję zmienić białe, drewniane, standardowe łóżko na coś bardziej odważnego, aby ożywić wnętrze!
Nim się obejrzałam każdy mebel zmienił swoją lokalizację!
Kiedy do jasnej cholery to wszystko się wydarzyło? Miałam cały dzień dreptać cała szczęśliwa w pluszowych bamboszach, z kubkiem gorącej herbaty w dłoni a zreorganizowałam i wymieniłam pół sypialni.
Jakby co wyprowadźcie mnie z błędu, ale chyba nie tylko ja tak mam? Czy to się leczy? Jak to bywa z Wami?
łóżko – iwc-home | koc – zona-design | pościel – Room99 | zasłony – Room99 | taca śniadaniowa – Ikea
4 komentarze
KejtSzafransky
6 maja 2018 at 13:12Z Pecynką byś się dogadała. Z tego się nie wyrasta, to ma się we krwi 🙂
Monia
6 maja 2018 at 11:13zawsze mialam taki jeden dzien w tygodniu. uwielbialam nie umyc wtedy wlosow, lezec caly dzien na kanapie i ogladac jakies seriale. teraz mam corke i wydawalo mi sie, ze taki jeden dzien w tygodniu tez jest mi potrzebny a wrecz mi sie nalezy, bo w koncu mam nowy ” obowiazek „, nie zawsze jestem wyspana i mamy troche latania po lekarzach, bo mala jest wczesniakiem. i powiem Ci, ze sie mylilam. tym leniwym dniem jestem zmeczona bardziej niz jakbym caly dzien sprzatala, spacerowala, gotowala czy co tam jeszcze jest innego .
Daria
6 maja 2018 at 11:09Wydaje mi się, że jak jesteśmy w ciągłym biegu i cały czas coś się dzieje, to taki dzień „lenistwa” byłby dla nas dniem atraconym, miały byśmy wyrzuty sumienia, że przez cały dzień nie zrobiłyśmy nic. Niestety, my kobiety relaksujemy się nawet przy przemeblowaniu mieszkania:p
Grazka
6 maja 2018 at 11:00Właśnie dziś mam taki dzień w tygodniu raczej ciężko,bo praca,bo młody do szkoły i tysiąc innych obowiązków. Gwarantuje Ci jednak,że tego się nie leczy to normalne i mega potrzebne od czasu do czasu.