Po dłuższej przerwie, znów witam Was na łamach bloga Sióstr ADiHD! W pierwszej kolejności pragnę Wam podziękować za tak ciepły odbiór ostatniego tekstu.
Tym razem temat ojcostwa, czy też trwania u boku swojej ciężarnej Kobiety będzie poruszony na innej płaszczyźnie. Jak wiecie, Milena, jedna z Sióstr, wiąże wiele swoich działań na polu zawodowym z internetem i jego narzędziami. Co za tym idzie, podpunkt #3 z poprzedniego artykułu samoistnie poszedł się paść. Dla niezorientowanych – MAŁE PRZYPOMNIENIE
Ilość artykułów, forów, stron, fanpage’a i innego rodzaju cholerstw wszelkiej maści jest tak ogromny, że Isaac Newton przy spotkaniu z Garii Kasparovem jak na to spojrzeli to poszli się napić, bo nie sposób tego ogarnąć. Wierzcie mi, kiedy człowiek myśli, że widział już wszystko internety pokazują mu jak bardzo się mylił. Polecam manualne uszkodzenie światłowodu lub zablokowanie transmisji danych w telefonie swojej lubej. Ilość zaobserwowanych, ‘niebezpiecznych’ (w opiniach innych Matek) objawów spada średnio od 87,3% do 93,4% (dane zgodne z Narodowym Instytutem Zdezorientowanych Ojców).
Żarty na bok! Przynajmniej te zmyślone, bo uwierzcie mi – z ciężarną nigdy nie jest nudno! Odrobina dystansu i najbardziej irytująca czynność świata, staje się genialnym pretekstem do śmiechu.
W odmętach internetu Milka natrafiła na informację o targach MamaVille.
O targach odbywających się w weekend, w Warszawie, dla przyszłych oraz świeżo upieczonych rodziców. „Pech” chciał, że mieliśmy już znacznie wcześniej zaplanowany wyjazd, a Mila nie czuła się zbyt dobrze. Pech w cudzysłowie, bo alternatywą był weekend na wsi, gdzie Milena siedziała grzecznie pod kocem, przy napalonym kominku, a ja zbierałem grzyby, rąbałem drewno, grabiłem liście i robiłem grilla Cóż uczynić jak Luba chora?! (chyba za wiele tutaj uśmiechów – stało się to trochę podejrzane)
Na całe szczęście targi MamaVille odbywały się w kilku lokalizacjach.
Wraz z kolejnym weekendem odwiedzały Gdańsk! Cóż może być lepszego dla starego, brodatego pirata, niż wizyta nad morzem? Krótki telefon do przyjaciółki zakotwiczonej w Gdyni, koja ogarnięta, pakujemy worek żeglarski i w drogę!
Ruszamy w sobotę rano. Rano to pojęcie względne i okazuje się, że może to być także godzina 11:15. Targi trwają do 18:00 a przed nami 330 kilometrów. To dość naturalne, że się śpieszymy. Pusta autostrada, stosunkowo nowe, bezpieczne auto. Jedyne co może nas spotkać to wypadek losowy, jak na przykład pęknięta opona, gdzie nie będzie miało znaczenia czy jedziemy 140 kilometrów na godzinę, czy delikatnie ponad przepisy! Mila umie wydawać z siebie dźwięki każdej maści. Znacie to wspaniałe uczucie, kiedy jedziecie pustym, lewym pasem na autostradzie, wyprzedzając poruszające się wolniej prawym pasem auta, a przedstawicielka płci pięknej odrywając wzrok od ekranu telefonu zapiera się nogami o podłogę, robiąc głośne „sssssyyyyyy!!!”? Nie znacie? To poznacie! Zawał średnio co jakieś 15 kilometrów.
Wspomniałem o tym, że już dokładnie wiem w jakich odstępach są od siebie każdy MOP i stacja na autostradzie Łódź – Trójmiasto? Siku co chwila. Ale to nic, bo to nic nowego!
Na drogę w dość dynamicznym tempie zużyliśmy cały bak paliwa. Na kilka kilometrów przed Gdańskiem zjechałem na stację. Tym razem bynajmniej nie na siku… Tutaj rolę odegrał wrodzony i wzmożony stanem błogosławionym strach Mili. Strach przed wszystkim, ale teraz przed czymś kuriozalnym. Licznik który wskazywał od dłuższego czasu „zasięg” 20 kilometrów, stopniowo zmieniał się na 15, 10 – był kolejnym powodem do stresu i całej kanonady westchnięć. Wjeżdżając na stację zasięg wynosił 1 kilometr. Na nic zdały się tłumaczenia, że ma to wymiar poglądowy. Foch – Urobiony sekundę później żelkami.
Po niecałych trzech godzinach docieramy do Gdańska.
Wpisany w nawigację adres, wyprowadza nas na stare nabrzeże portowe. Z daleka widzimy ciekawy w swej formie, nowoczesny w architekturze i zrobiony jakby z zardzewiałej blachy budynek, który Milka jak oznajmia z pełnym przekonaniem „kojarzy ze zdjęć na stronie targów”. Oczywiście to nie tu. Prychom, stękaniom i wywracaniu oczami nie było końca. Jak śmiałem wybrać nie tę lokalizację?! Śmieję się pod nosem i podążam autem w przeciwną stronę, gdzie widzę dużo ludzi. Szczególnie dużo „małych ludziów” na małych nóżkach, albo w małych wózkach, prowadzonych przez „większych ludziów”. Bez większych problemów udaje nam się zaparkować pod samą halą.
Wysiadamy i pierwszy szok!
Jesteśmy pod prawdziwą halą z czerwonej cegły, z platformami przeładunkowymi, z dźwigami, z szynami w podłodze i wrotami dla wjeżdżających tam niegdyś pociągów! Jestem w raju! Na wejściu Milkę rozpoznaje jedna z prowodyrek zamieszania, organizatorka Maja. Ciepły i zaangażowany człowiek.
Oprowadza nas po hali i stoiskach, przedstawiając wystawcom i opowiadając szczegóły o produktach każdego z nich. Tutaj naturalne śpiochy, tam nosidełka, tu wyprawka, dalej śpiworki… A ja cały czas chodziłem po tej hali i nie mogłem przestać się zastanawiać … Jak się wsiada do kabin tych dźwigów pod sufitem?? Mniejsza o to.
Produktów na targach była szeroka gama, były one skrupulatnie dobrane, by nie zaniżać standardów i nie szerzyć tandety.
Miejsce także było wyjątkowe. Targi tego pokroju muszą mieć duszę, Jako, że dopiero poznaje świat rodziców, niektóre rzeczy są dla mnie niezrozumiałe. Nie ma chwili, żebym nie myślał o tym jak przytulę wreszcie mojego Syna lecz nie powoduje to salw zachwytu nad każdymi „maciupkimi butkami”. Podobają mi się. Cenię kunszt wykonania oraz naturalne materiały, ale nie kwilę widząc je jak siedmiolatka dostrzegająca na odległość stu metrów Justina Bieber’a. Dlatego Milka została w środku, a ja jak na prawdziwego pirata przystało, poszedłem zorganizować pieczyste wraz z jakąś zieleniną i kruchym chlebem. Czytaj kupiłem sobie kanapkę z foodtruck’a z długo pieczoną karkówką, a Milce z jakąś inną, mniej charakterną padliną.
Nieopacznie wychodząc zostawiłem ją w okolicach stoiska la_millou … Firmy między innymi tworzącej torby dla matek.
W sumie niby dedykowanych do wózków, chociaż nie oszukujmy się – w przypadku tych perełek, funkcjonalność (choć zachowana na wysokim poziomie), ma marginalne znaczenie. Temat tej torby był podnoszony w domu już wiele razy. Są piękne, są modne. Kiedy zestawisz te dwa argumenty obok siebie w głowie Kobiety i oba będą prawdziwe… cena nie ma najmniejszego znaczenia. (Jak bardzo PRAWDZIWA by nie była Tak, dobrze się domyślacie). Kiedy wróciłem Milka była już wyposażona w taką torbę oraz asortyment do niej dopasowany. Nieroztropna decyzja o odłączeniu się od samicy w trybie łownym zaowocowała uszczupleniem sakwy.
Rzeczy zaprezentowane na targach były bezsprzecznie piękne.
Niektóre zaskakiwały innowacyjną w Polsce, a popularną na świecie koncepcją jak chociażby pudełka – wyprawki dla dzieci. Owe pudełka przez pierwszy okres są łóżeczkiem niemowlaka, co niweluje ryzyko śmierci łóżeczkowej. Wszechobecny bambus i inne naturalne tworzywa. Znalazło się nawet stoisko, których grafiki były tworzone przez projektantów pracujących na zlecenie największych domów mody! Absolutnie piękne! Proszę zauważyć, że piszę to i opowiadam, bez cienia ekscytacji. Suche fakty i mało kwieciste przymiotniki. Jednakże na koniec mam dwa pytania, które wywołują u mnie mały skok ciśnienia i lekko drżący palec na klawiaturze.
Po pierwsze: Czy mógłbym prosić drogie Panie, by zapytały swoich mężczyzn lub też wyraziły własną opinię na temat fotelików samochodowych dla niemowląt? Zaznaczam, że mamy już wózek Stokke, do którego możemy dokupić adaptery pozwalające wczepić w stelaż dowolny fotelik. Czy posiadanie dwóch baz ISOFIX jest logicznym rozwiązaniem przy posiadaniu dwóch aut? Uprzejmie dziękuję za wszelką pomoc.
Po drugie: Czy ktoś wie jak wchodziło się do tych kabin dźwigowych pod sufitem tej hali? Jaki miały udźwig? Do przeładowywania czego konkretnie służyły?! Spędza mi ta niewiedza sen z powiek!!!
9 komentarzy
Gosia
26 listopada 2017 at 17:49Jaki rozmiar torby wybrałaś jeśli można wiedzieć?;) cały czas się zastanawiam czy wystarczy rozmiar M, czy lepiej wziąć L;)
Marika
18 października 2017 at 23:54Też jestem w ciazy i mój tata się przejął bardzo kwestia bezpieczeństwa i zrobił już „studia” na temat fotelików:D bardzo polecam recaro zero 1. starcza od porodu do 105 cm około 18 kg. Ma 5 gwiazdek w testach adac Obejrzyj go w Internecie 😉 ale my że niestety mamy jedno auto bez mocowania do izofixa zdecydowaliśmy się na cybex Cloud q do którego można i tak dokupić bazę izofix 😉 A jest jeszcze świetny że względu na to że jest „rozkladany” gdyż jak pewnie wiesz niemowlę nie powinni być dłużej niż 2 h w foteliku bo źle wpływa na kręgosłup a w tamtym można ten czas trochę przedłużyć 😉 jak byś miała jakieś pytania pisz śmiało 😀
SiostryADiHD
19 października 2017 at 14:14oooo dziękuję Marika!! Sprawdzimy to wszystko <3
kejtszafransky
18 października 2017 at 17:30Na pytania na końcu mam jedną odpowiedź: nie wiem 😉
Gratuluję kolejnego tekstu, który przeczytałam od początku do końca mimo iż mamą nie jestem 🙂
SiostryADiHD
19 października 2017 at 14:15Miło mi 🙂
K
17 października 2017 at 22:10Z tymi pasami to chyba nie tylko w bmw. Probowalam juz w skodzie, fordzie, suzuki. Wszedzie z tylu brakuje jakby centymetra czy dwoch. Ja wpinam dziecko do przodu, tam pasow wystarcza a dziecko mam na widoku gdy prowadze:)
a.w
17 października 2017 at 21:08Baza jest niezastąpiona. Naprawdę. Jak pada deszcz albo po prostu jest zimno nie stoisz na dworze i nie zapinanasz pasów tylko fotelik chyc i jest … to samo dziecko, nie jest narażone na przeciągi itp. Wiem ze nie można dziecka odizolować od środowiska zewnętrznego … ale bez przesady haha sama nie znoszę brzydkiej pogody wiec czemu mam „narażać” na wiatry, deszcze, mzawke dziecko. W dodatku wygoda i bezpieczeństwo. Zapoznajcie się ze wszystkimi możliwościami bazy i kupujcie. Polecam w 100%. Przynajmniej do pierwszego fotelika się przydaje… kiedy dzidziuś jest malutki… potem sztywno trzyma główkę i pewnie przytula mamę i tatę to jest „latweiejszy w transporcie” na rękach. :)) powodzenia xD
Ewelinka
17 października 2017 at 20:50Witajcie. Sama posiadam bazę isofix do fotelika kiddy evolution pro 2 i powiem szczerze ze jest to znakomite rozwiązanie i bardzo bezpieczne. Nie trzeba bawić się w przeplatanie pasami. Choć my byliśmy zmuszeni kupić tą bazę ponieważ okazało się że samochody BMW mają zbyt krótkie pasy by oplątać nimi ten fotelik… Hahaha ( nie wiem jak to możliwe ale jednak). Ale jeśli chodzi o dwa samochody i dwie bazy, hmmm… myśle że nie jest to konieczne, ale jeżeli wam będzie wygodniej to dlaczego nie. Ja na waszym miejscu zastanowiłabym się którym autem dziecko będzie jeździło częściej i po prostu wpięła bazę do tego właśnie samochodu. A w drugim oplatała pasami jeśli będzie to rzadko, albo wypięła bazę z jednego i wpiela do drugiego. Nie oszukujmy się bazy są kosmicznie drogie, ale jeśli chodzi o bezpieczeństwo to myślę, że jeśli kupicie dwie bazy, napewno nie będą to wyrzucone w błoto pieniądze. Zawsze można je sprzedać po okresie użytkowania, na pewno będą chętni.
SiostryADiHD
17 października 2017 at 21:00Dzięki Ewelina za super podpowiedzi! Jestem zdania, że jedna baza wystarczy. Nawet jeszcze nie sprawdzałam ich cen.
CO do pasów w BMW śmieszna akcja hahahah