Gdy myślę o Hiszpanii to w mojej głowie pojawia się corrida, tomatina, flamenco oraz moja szkoła podstawowa.
I wcale nie dlatego, że uczyłam się hiszpańskiego, a dlatego, że wymyślono nam wtedy bardzo ciekawe zadanie… Każda klasa miała przydzielony kraj, o którym ma zrobić prezentację – nam jak się domyślacie przypadła Hiszpania. Wraz z koleżanką przyodziałyśmy czerwone spódnice z falban i zatańczyłyśmy taniec hiszpański, którego nauczyłyśmy się tańcząc w zespole Świerszcze.
Pamiętam także z tej prezentacji, że zlecono mi niebywale trudne zadanie – musiałam przeczytać najdłuższe hiszpańskie nazwisko, tak bardzo przejęłam się tym faktem, że powróciłam dziś do tego myślami i znalazłam je w internecie. Przeczytajcie je na głos i wyobraźcie sobie jak ja, mała – ledwo składająca sylaby dziewczynka miałam to przeczytać 😛 haha Próbowałam nauczyć się tego na pamięć, ale jak się domyślacie, nie było łatwo:
Pablo Diego José Francisco de Paula Juan Nepomuceno María de los Remedios Cipriano de la Santísima Trinidad Ruiz y Picasso!
Ahhhh wracając do tematu…
Mając w głowie te wszystkie skojarzenia Hiszpania mieni się dla mnie czerwonym kolorem <3
Nie wyobrażałam sobie więc nie zabrać czerwonej kreacji do tego pięknego kraju. Sukienkę tę znalazłam oglądając instagrama LoveSaints.pl i stwierdziłam, że to jest to! Czerwonych sukienek mam wiele, ale taaaa… Ta jest niesamowicie kobieca, drzemie w niej hiszpański temperament! W końcu hiszpanki są gorącymi kobietami.
Do tego czarna, klasyczna szpilka z born2be i melduję gotowość na podbicie Majorki.
Jak Wam się podoba?
MILKA ponownie w roli fotografa 😛 😛 😛
Sukienta – LoveSaints | Szpilki – Born2be | Torebka – Michael Kors | Bransoletka – Gronowalski Crystal Fashion | Okulary – Optyk Piotrkowska
1 Comment
KejtSzafransky
24 maja 2017 at 13:54Z niecierpliwością czekam na kolejne stylizacje 🙂